Wojna w wolnym dostępie – sieci i konflikt na Ukrainie

siec-kryzysPomimo rozejmu wojna na Ukrainie nie schodzi z pierwszych stron gazet. W tle kolejnych informacji z obszaru walk dostrzec można nowe, fascynujące – nie tylko dla socjologia czy medioznawcy – trendy.

Wojna hybrydowa – sieć przeciw maszynie

Wojsko co najmniej od czasów króla Prus Fryderyka II działa na zasadzie centralizacji, rutynizacji, sztywnej standaryzacji i pionowej hierarchii. Fryderyk był podobno zafascynowany zabawkami mechanicznymi i to one miały być modelem nowej armii pruskiej. Armia miała działać jak dobrze naoliwiona maszyna, złożona z łatwo zastępowalnych trybików i wykonująca zadania z mechaniczną precyzją. To stąd według niektórych wzięła się – martwa już chyba – metafora armii jako „machiny wojennej”.

Podobnie jak inne organizacje zbudowane na wzór maszyny – na przykład fabryki  – armie są bardzo skuteczne w wykonywaniu zrutynizowanych, powtarzalnych operacji na wielką skalę. Jak każda machina, tak i wojsko gorzej radzi sobie z nowymi i niestandardowymi problemami. Do tej grupy należą taktyki hybrydowe wykorzystywane przez siły prorosyjskie na Ukrainie. Wojna hybrydowa ma być strategią łączącą w elastyczny sposób działania konwencjonalne, nieregularne i cybernetyczne. Organizacje stosujące taktyki hybrydowe mają niejako z przymusu charakter sieciowy, a nie maszynowy. Rozproszona, adaptująca się, zdecentralizowana sieć jest szczególnie trudnym przeciwnikiem dla klasycznych „machin wojennych”. Dotyczy to nie tylko sił zbrojnych Ukrainy, ale daleko bardziej doświadczonych w tego typu działaniach armii. Wart 3 miliardy dolarów izraelski system antyrakietowy „Żelazna kopuła”  słabo radzi sobie z kleconymi w garażach rakietami Hamasu. Według danych z 2010 roku koszt zabicia pojedynczego Taliba w Afganistanie wynosił 50 milionów dolarów.

W odpowiedzi na te wyzwania „machiny wojenne” same próbują się uelastyczniać i przyjmować elementy paradygmatu sieciowego. Armia ukraińska z jej postsowiecką kulturą organizacyjną ma spore problemy z taką właśnie sieciową transformacją. Jednak tam, gdzie niewydolna struktura biurokratyczna nie nadąża za zmieniającą się rzeczywistością, rodzą się oddolne zjawiska sieciowe. Fenomeny, które nie byłyby możliwe bez nowych środków komunikacji i nowych sposobów ich wykorzystania. Opiszę tu kilka najciekawszych z socjologiczno-medioznawczej perspektywy.

Tymczuk – wojna informacyjna Do It Yourself

Relacje maszyna-sieć to nie tylko starcie regularnej armii z rebeliantami. Sieć i maszyna funkcjonują w konflikcie za naszą wschodnią granicą złożonych relacjach. Widać tu różne formy współistnienia czy nawet symbiozy. Jednego z takich przypadków dostarcza Dmitry Tymczuk. Człowiek, którego można by określić mianem jednoosobowej armii wojny informacyjnej, gdyby nie to, że na każdym kroku podkreśla, że jest jedynie „oczkiem” większej sieci. Tymczuk i jego strona internetowa Opór informacyjny zajmuje się dostarczaniem szybkich, precyzyjnych i sprawdzonych wiadomości z pola walki. Działalność ta tylko na pierwszy rzut oka jest podobna do tego, czym zajmują się klasyczne media. Opór informacyjny to nie praca reporterów, ale całej sieci informatorów ze struktur siłowych. Po drugie, Tymczuk – były oficer – nie ukrywa, że uważa się za żołnierza wojny informacyjnej. Publikuje zatem takie wiadomości, które uważa za sprawdzone i prawdziwe, ale jednocześnie zgodne z długofalowym interesem państwa ukraińskiego i jego struktur siłowych. Po trzecie, działalność sieci oporu informacyjnego ma charakter oddolny i non-profit.

W pierwszej fazie tzw. operacji antyterrorystycznej strona Tymczuka była głównym źródłem informacji o przebiegu walk. Ukraińskie struktury siłowe nie tylko nie miały doświadczenia w zwalczaniu nieregularnych oddziałów stosujących hybrydowe taktyki, ale także w komunikacji z otoczeniem. Informacje dostarczane oficjalnymi kanałami były ograniczone, opóźnione i niepełne. Nieefektywną i powolną maszynę uzupełniła oddolnie zbudowana sieć.

Maszyna w końcu zareagowała. Rzecznik Ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa zaczął prowadzić codzienne briefingi na temat przebiegu walk. Znaczenie Oporu informacyjnego nieco zmalało, wciąż jednak jest on źródłem aktualnych i cytowanych przez media głównego nurtu informacji.

Jak obronić armię przed nieudolnym dowództwem – Skrzydła Feniksa

Problemy z komunikacją – choć ciekawe dla medioznawców – były prawdopodobnie na końcu listy zmartwień tzw. siłowików na Ukrainie. Kluczowym zmartwieniem było kompletne nieprzygotowanie struktur siłowych i armii do prowadzania walki. Według różnych źródeł na starcie kryzysu krymskiego siły zbrojne Ukrainy były w stanie wystawić zaledwie 6000 żołnierzy. Wojsko miało kolosalne problemy z logistyką i działaniem w oddaleniu od baz. Żołnierze nie byli wyposażeni w podstawowy sprzęt, taki jak apteczki, kevlarowe hełmy czy kamizelki kuloodporne. Podobnie jak w przypadku polityki informacyjnej, tak i tu niewydolną strukturę hierarchiczną zastąpiła sieć. Zakupami i dostarczeniem potrzebnych produktów – począwszy od mydła, a skończywszy na celownikach optycznych – zajęli się wolontariusze koordynujący działania i zbierający pieniądze przez internet. Omijając sztywne procedury i korupcyjne mechanizmy oficjalnych instytucji, wolontariusze byli w stanie kupować wojskowym wyposażenie nie tylko szybciej, ale i taniej. Najbardziej znaną postacią jest tu chyba Jurij Biriukow. Podobnie jak Tymczuk, Biriukow jest twarzą większej grupy znanej jako Wings Phoenix. Skrzydła Feniksa dostarczyły ukraińskiej armii tysiące kamizelek kuloodpornych i mnóstwo innego wyposażenia zakupionego z datków zwykłych obywateli.

Przewaga elastycznej sieci nad niewydolną maszyną widoczna jest nie tylko w działaniach, ale i w filozofii Biriukowa. Ten były uczestnik Majdanu bardzo krytycznie wypowiada się o hierarchii armii ukraińskiej, sztywnemu myśleniu jej dowódców i niezdolności adaptacji do nowego typu konfliktu.

Skąd strzelał Buk – wywiad w świecie open source

Prawdopodobnie najbardziej powiązaną ze światem tzw. nowych mediów tendencją widoczną w konflikcie rosyjsko-ukraińskim jest rosnąca rola białego wywiadu open source. Bazuje on na ogólnie dostępnych informacjach ze stref konfliktu. W dzisiejszym świecie niemal wszyscy – zarówno walczący, jak i cywile – nie tylko mają telefony komórkowe z kamerami, ale także dostęp do serwisów społecznościowych, YouTube’a, Instagrama, Flickra itp. itd. Ilość i szybkość pojawiania się ogólnodostępnych informacji z obszarów ogarniętych wojną jest większa niż kiedykolwiek w historii świata. Problemem jest selekcja i weryfikacja tych materiałów i lokalizacja wydarzeń na nich przedstawianych w czasie i przestrzeni. Potencjał informacyjny takich działań widoczny były co najmniej od wojny domowej w Syrii.

W konflikcie na Donbasie najlepszym przykładem możliwości dziennikarstwa śledczego bazującego na materiałach ogólnodostępnych jest lokalizacja miejsca odpalenia rakiety ziemia-powietrze w kierunku malezyjskiego Boeinga MH17. Na podstawie materiałów wideo ukazujących przemieszczanie się wyrzutni i zdjęć zamieszczonych w serwisach społecznościowych odtworzono trasę jej przejazdu w dniu, w którym zestrzelono samolot Malaysian Airlines. Co więcej, wykorzystując Google Maps i techniki geolokalizacji na podstawie zdjęć z dużą pewnością udało się określić miejsce odpalenia rakiety. Ciekawe również, że rosyjskie ministerstwo obrony, choć krytykowało bazowanie na dowodach z mediów społecznościowych, samo podczas swojej konferencji użyło filmu z YouTube'a.

Tam, gdzie zyskuje wywiad, traci kontrwywiad. Rosyjskie wojsko ma poważny problem w postaci licznej grupy żołnierzy umieszczających w serwisie Vkontaktie (rosyjski odpowiednik Facebooka) liczne materiały ukazujące ostrzał terytorium Ukrainy przez artylerię rosyjską.

----------------------------

To część pierwsza tekstu. Część druga ukaże się za tydzień.